Myślę, że zapisy w tej kwestii trzeba traktować jako zasady etyki wędkarskiej. Jest to bardziej kwestia moralna. Mogę zabrać np. w przeciągu 3 dni 6 sandaczy. Pierwszego złowiłem 3, przez następne dwa nic. Teoretycznie mogę zabrać te 3, bo na to łowisko nie wrócę przez np. miesiąc. Ale gdy chcę zjęść dwa lub jednego, to tylko tyle zabieram, a resztę wypuszczam. Proste.
Mniej proste, dzieciak złowił szczupaka 36cm i poszedł do siatki, bo mały chce go wypuścić na koniec łowienia. Przykładowo jest 12:00, a o 14:30 lecimy na obiad i zwijamy sprzęt. O 13:30 przychodzi mi PSR i co wtedy? Jak trafię na człowieka, to zrozumie, że dzieciał chciał się nacieszyć ta rybą i od czasu do czasu na nią popatrzeć. Ale jak trafię na panów z Gorzowa Wlkp, o których tu na forum już było głośno, to mogę skończyć jako kłusownik (ze sprzętem za ponad 1500 zł za jeden komplet spinningowy). Pytanie - co w takiej sytuacji? Zupełnie poważnie! To jest zwykła ludzka rzecz i każdy może znaleść się w takiej sytuacji. Czy strażnik ma wytyczne zachować się jak człowiek i po ocenie sytuacji (drogi sprzęt) nie uzna mnie za kłusola, a zrozumie, czy będzie chciał zdobyć ten sprzęt? St.Croix to fajne wędki i drogie. Inny przykład - łowię okonie. Wrzucam jak leci do siatki. Na koniec dnia wybieram 1-2 duże, a reszta do wody. Ale co w sytuacji, jak trafi mi się sztuka 1-2cm poniżej wymiaru ochronnego w siatce i przyjdzie Pan PSR z Gorzowa?